Witajcie kochane !!!
Jak Wam mija końcówka zimy?
Ja jeszcze żyję rozgrzana ostatnim koncertem,
który okazał się być nieziemskim wydarzeniem.
Jestem pewna, że pozostanie w mej pamięci do końca życie.
I choć sama miałam obawy, że koncert Queen bez Freddiego może
okazać się rozczarowaniem to dziś jestem absolutnie szczęśliwa,
że mogłam wziąć udział w (być może) ostatniej trasie koncertowej
tych wspaniałych facetów.
Widowisko muzyczne, widowisko świetlne, wiele wzruszeń i sentymentalnych podróży.
Co do Adama na całe szczęście żadnym gestem ani słowem nie próbował
być Freddiem. Był sobą. Showmenem z krwi i kości
o wspaniałych możliwościach wokalnych. Fakt, ma swoją manierę
ale słuchając największych kawałków Queen w jego wykonaniu,
którym absolutnie podołał całkowicie o tym zapominałam.
A w dodatku potrafił pokazać niejednokrotnie jak wielkim szacunkiem
darzy cały zespół i jak wiele im zawdzięcza.
2,5 godziny grania, 30 kawałków. Niesamowite wydarzenie.
A tym, które chciałyby poczuć choć odrobinę wzruszeń
i wrażeń z tamtego wieczora, zapraszam do oglądnięcia :
J.
"naprawdę" razem
OdpowiedzUsuń"na pewno" osobno
Pozdrawiam. Justyna