Najtrudniejszy jest zdecydowanie ten pierwszy raz...
Mówię oczywiście o malowaniu :)
Dwie warstwy już położone ( a miejscami i trzecia ;) ) i choć trwało to półtpora tygodnia
z uwagi na różne inne rzeczy do wykonania między czasie to już zadaję sobie pytanie ile warstw farby jest w stanie przyjąć ściana... a czemu? Bo to malowanie
BARDZO MI SIĘ SPODOBAŁO!
O efektach trochę później bo jestem ciągle w trakcie dalszego ogarniania kąta do pracy.
A tym czasem ... kilka ujęć z tej zielonej trawki, o której pisałam w ostatnim poście.
Ten cudny stary dom a w zasadzie domek należy do naszych przyjaciół i za każdym razem kiedy mamy okazję skorzystać z ich zaproszenia cieszymy się ogromnie na chwile tam spędzone...
A poniżej Igor w swoim żywiole czyli w największj kałuży w okolicy :)
Tym czasem wspomnę jeszcze, że jestem po kolejnych polowaniach na targu staroci ...
Znalazłam coś cudnego czemu nie mogłam się oprzeć (na szczęscie :) )
Ale o tym niedługo.
Pozdrawiam cieplutko!
J.
Piękny domek i okolica, a synek w żywiole:)
OdpowiedzUsuńwitaj:)
OdpowiedzUsuńja też jestem po swoim pierwszym razie , ale w malowaniu mebli:) efekty u mnie:)))
a ściany piją dużo niestety, a może stety skoro lubisz malowanie:)
a domek jest niesamowity:) chłopiec ma ogromną frajdę:) kałuże + kalosze to świetna zabawa! :)))
ściskam mocno
i pokazuj co tam upolowałaś!
O tak malowanie ścian to jest to, efekt zmiany natychmiastowy, ja planuję zmiany koloru w łazience.
OdpowiedzUsuń