niedziela, 16 grudnia 2012

Dla Szprotki...

 
Kochani!!
 
Pozwalam sobie wyjątkowo zmienić formę posta
z dnia 16.12.2012r.
Pragnę by wspomnienie o Szprotce było poświęcone TYLKO I WYŁĄCZNIE
jego historii... 
 
 
W ostatnim czasie zdarzyło się coś co bardzo mnie
zasmuciło i mocno mnie wytrąciło z codziennego rytmu moich zajęć
i planów. Było również przyczyną tak długiej przerwy w blogowaniu.
I choć to blog, który powinien mieć tylko i wyłącznie lekką, przyjemną (głównie dla oka)
zawartość to pozwolę sobie o tym wspomnieć bo nadal ta historia mnie porusza, wyciska łzy z moich oczu i pewnie długo jeszcze tak będzie.
Od jakiegoś czasu mocno kibicowałam choremu na serce Bartusiowi Witkowskiemu
w powrocie do zdrowia. Śledziłam kolejne wpisy Jego Cudownych Rodziców
Pani Igi i Pana Tomasza (www.gamonie.com  ), którzy przez całe cztery lata życia Szprotki dzielnie i z wielką wiarą walczyli o zdrowie swojego synka.
Sam Bartuś walczył heroicznie o każdy dzień życia.
W połowie tego roku okazało się, że jedyną nadzieją na uratowanie życia
malucha jest przeszczep serca i płuc. Kosztować on miał 1000000zł.
Wydawało się wtedy, że to największa przeszkoda, którą trzeba pokonać.
Jednak tą ogromną sumę uzbierano w dwa (!!!!) tygodnie.
Niestety... Wada serduszka Bartusia okazała się za poważna i trzy miesiące po
swoich czwartych urodzinach 22.11.2012r. mimo ogromnych starań lekarzy Bartuś zmarł...
Zapytacie czemu o tym piszę...
Zapytacie czemu właśnie teraz w tym przedświątecznym radosnym zgiełku, natłoku przygotowań do Wigilii, gorączkowego poszukiwania prezentów i ozdób ...
 
Z trzech ważnych dla mnie powodów.
 
Po trzecie :
 
Sama zadawałam sobie pytania po co śledziłam z taką uwagą tą historię.
Po co, skoro wiedziałam, że może zdarzyć się tak, że będę to bardzo mocno przeżywać (choć kciuki trzymałam do samego końca) i cierpieć ...
Okazało się, że ma to jednak swój bardzo wyraźny cel.
To jeden z tych momentów w życiu gdy człowiek zadaje sobie pytanie co tak naprawdę
jest w życiu ważne (umówmy się - nie zadajemy sobie tych pytań codziennie). To moment gdy przychodzi się do pokoju swojego smyka
 śpiącego cichutko we własnym łóżeczku i siedzi przy nim parę godzin rozkoszując się
po prostu tym, że jest, że czuje się jego ciepło, słyszy się jego miarowy oddech,
i że nic tak jak szczęście i zdrowie naszych najbliższych oraz chwile, które możemy spędzić razem nie jest ważne.
Banał - być może...
 
Po drugie :
 
W podzięce dla Rodziców Bartulka, którzy swoją piękną, dzielną postawą
wiele, nas śledzących tą historię, nauczyli.
Cały czas jestem myślami z Wami.
 
I wreszcie po pierwsze :
 
Ku pamięci kochanej Szprotki, Bartusia, Aniołeczka.
 
 
 
Bartku - NIGDY O TOBIE NIE ZAPOMNĘ...
 
[ * ]
 
 
 
 
 
fot. Jackie Rueda , www.jackierueda.com
 
 
 A to zdjęcie... to zdjęcie pozostawię...
Nie przypadkiem znalazło się ono w pierwszej wersji posta...
To zdjęcie jest dla Ciebie...dla mnie...
Wierzę mocno, że tak pięknie jest tam - piętro wyżej
jak napisali Twoi rodzice...
 
 
 
 
J.
 
 


14 komentarzy:

  1. nie wiem jaki dać komentarz...trudno coś napisać...gula w gardle i tyle...pozdrawiam Marta

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie to samo, serce się ścisnęło i chyba się zaraz rozpłaczę. Od tragedii w Newton, gdzie zginęło tyle malutkich, bezbronnych dzieci ciągle się zastanawiam - dlaczego? I dlaczego Bartuś?
    Przesyłam pokrzepiające pozdrowionka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że o tym napisałas...my tu sobie piszemy blogi, czasami o pierdołach, a tak naprawdę mało doceniamy to co mamy - zdrowie, piękne domy, rodzine...warto czasami się zatrzymać i pomyślec, że nie wszysce mają to, co wydawałoby się, że jest i bedzie i juz...pozdrawiam i zycze duzo zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny wpis... zdjęcie przeurocze, ale ni emożna tutaj o nim jak historia chłopca się zamknęła... niech mu będzie tam jak najlepiej...teraz już nie cierpi...
    pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też kibicowałąm Bartusiowi kilka miesięcy, od marca. Codziennie zaglądałąm na facebooka czekając na dobre wieści, wierzyłam do samego końca że będzie dobrze. Bóg chciał inaczej... Serce mam dalej pęknięte, tęsknię za tą śliczną buzią. Kochany chłopczyk :-(

    OdpowiedzUsuń
  6. Codziennie byłam razem z Bartulkiem myślami i serduszkiem, bardzo mocno trzymałam kciuki za udaną operację życie.Ten mały Gamoń nadał mojemu życiu inny wymiar,pozostawił wielki ślad w moim serduchu.Codziennie ze łzami w oczach spoglądam na jego czarno-białe zdjęcie- brakuje mi chłopca w błękitnej koszulce z takimi długimi rzęsami. "Nie odchodzi ten,kto pozostaje w naszej pamięci"- a Szprotka już na zawsze pozostanie w moim sercu i pamięci:) Taki Wielki mały człowiek:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo się wzruszyłam czytając tego posta...aż nie wiem co mam napisać...przepraszam...

    OdpowiedzUsuń
  8. Tęsknię za Tobą Szprotko!!! Zaglądam codziennie na Twoja stronę i nadal nie mogę uwierzyć że Ciebie już nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  9. Iga, Tomku, ciągle jesteśmy z Wami. Wasz mały Synek żyje w sercach tych wszystkich osób które modliły się codziennie o zdrowie Bartusia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Też zaglądam codziennie do Szprotki i nie umiem się z tym pogodzić, wierzyłam że się uda tak mocno wierzyłam.......

    OdpowiedzUsuń
  11. Bartuś skradł wiele serc, również moje - szkoda, że nie udało mu się skraść tego jednego, jedynego, najważniejszego.. również śledziłam zmagania małej Szprotki i w zasadzie nie dopuszczałam myśli, że może się nie udać, też myślałam, że największą przeszkodą była ta chora suma.. do dziś nie umiem w to wszystko uwierzyć, tuż przed świętami będzie miesiąc jak Bartusia już nie ma (*)
    22 listopada, nie wiedząc jeszcze, że Bartuś odszedł, zupełnie nieświadomie powróciłam na swoim blogu do wspomnień o Nim, przy okazji apelu dla innego małego chłopczyka z chorym serduszkiem, a za kilka godzin taka wiadomość..

    OdpowiedzUsuń
  12. Chce mi się ryczeć że świat jest taki nie sprawiedliwy i zabiera takie małe aniołki jak Bartuś. Nie mogę tego zrozumieć :(

    Dla Bartusia [*]

    OdpowiedzUsuń
  13. Slicznie napisane jak ryczalam przy historii Szprotki tak czytajac ten artykul oko suche nie wytrzymalo i rowniez zdalom sobie sprawe z wielu tak malych a tak gigantycznych spraw

    OdpowiedzUsuń
  14. Chyba każdy kto się zetknął z historią Szprotki do samego końca wierzył w cud...
    Aniołeczku(*)

    OdpowiedzUsuń